~Po kilku minutach, Sheamus trafił prawdopodobnie do Dżungli, gdyż była porośnięta w bujną roślinność. Gdy tak spacerował, zauważył wreszcie Rewę, po czym zadowolony podbiegł do niej.~
-Witaj.
~Uśmiechnął się i liznął ją w policzek na dzień dobry~
-Widzę, że polowanko udane.

-Możemy i tutaj zjeść.
~Odparł i wziął kęsa upolowanego mięsa~

-Dziękuje bardzo.
~Podziękował serdecznie. Po kilkunastu minutach zjadł z apetytem resztę części mięsa~
-Hm... więc tak, mamy już swoje własne założone częściowo stado... Mamy dosyć duży dom, wody i jedzenia nam nie zabraknie...
~Opowiadał zadowolony~
-Ale brakuje nam członków...

~Westchnął i zaczął się rozglądać. Lecz nikogo nie wypatrzył.~
-Trzeba byłoby przejść się i poszukać.
~Wstał i ziewnął~
-Chyba się jednak nie wyspałem...
~Powiedział lekko żartobliwie~

~Uśmiechnął się  i znowu ziewnął, również kładąc się blisko ukochanej. Jego oczy ciągle się same zamykały. Sheamus wyglądał tak, jakby miał zaraz zasnąć...~

~Sheamus zmęczony również usnął, a na jutro zaplanował poszukiwanie jakichś chętnych członków do stada~

~Sheamus dawno już wstał i czekał, aż się Rewa obudzi.~
-Hej, obudzisz się kiedyś?
~Spytał żartobliwie i potrząsnął lekko lwicę~